Autor Wiadomość
Gość
PostWysłany: Wto 19:48, 01 Kwi 2008    Temat postu:

No i dla równowagi udokumentowanie działalności także tych, którzy Żydom życie odbierali.
Gość
PostWysłany: Wto 15:55, 01 Kwi 2008    Temat postu:

W kontekście wyżej zamieszczonego artykułu może podjęlibyśmy, jako mieszkańcy Klimontowa, starania mające na celu znalezienie i pełne udokumentowanie działalności okupacyjnej tych osób, które w mrocznych latach hitlerowskiej okupacji, nie zważając na własne bezpieczeństwo niosły pomoc Żydom, ratując ich od śmierci?
Gość
PostWysłany: Wto 8:26, 01 Kwi 2008    Temat postu:

Podczas II Wojny Światowej byli tacy, kórzy pomagali polskim Żydom

Jedną z wielkich tragedii, które spotkały Polskę w czasie drugiej wojny światowej, było systematyczne prześladowanie i eksterminacja polskich Żydów przez niemieckiego okupanta. Takie określenia jak „zbrodnia przeciwko ludzkości”, „ludobójstwo” czy „holokaust” tylko częściowo oddają grozę tych wydarzeń.
Nawet dzisiaj, przeszło pół wieku po zakończeniu wojny, słyszy się pytania. „Jaka była reakcja Narodu Polskiego wobec rozwijającej się Tragedii Żydowskiej?”. „Czy Polacy próbowali pomóc Żydom?”. „Jakiej pomocy można było faktycznie udzielić w obliczu niezwykłej sytuacji kraju pod niemiecka okupacją?”. Pytania tego rodzaju wymagają odpowiedzi opartych na faktach historycznych.

Polska była jedynym krajem w okupowanej Europie mającym w czasie wojny tajną organizację, której celem była pomoc i zorganizowanie chronienia Polskich Żydów. W pierwszej fazie akcję, prowadziło szereg komitetów. W grudniu 1942 r. powstała Zjednoczona Rada Pomocy Żydom „Żegota”.

„Żegota” (l) organizowała pomoc finansową i opiekę medyczną dla Żydów ukrywających się po „aryjskiej” stronie i dostarczanie im fałszywych dokumentów
„Żegota” odniosła sukcesy znajdując schronienie dla wielu. Był to trudny problem, gdyż za wykrycie osoby pochodzenia żydowskiego groziła śmierć całemu otoczeniu. Setki takich przypadków opisuje E. Ringelblum. (2)

Około 2500 żydowskich dzieci z Warszawy zostało uratowanych przez „Żegotę”. Umieszczano je u polskich rodzin, znajdowano schronienia, w sierocińcach prowadzonych przez klasztory lub zarządy miast. Pomoc w postaci żywności, pieniędzy i lekarstw organizowano dla Żydów w wielu przymusowych obozach pracy na terenie Polski.

Natychmiast, gdy tragedia Żydów w Polsce stała się oczywistą, Polski Rząd w Londynie, Polskie Państwo Podziemne i Polska dyplomacja zorganizowały intensywną kampanię propagandową ogłaszając na cały świat ogrom tragedii. Zwracano się o pomoc do rządów krajów alianckich, do Watykanu i do szeregu organizacji w krajach zachodnich. Miały miejsce liczne audycje radiowe, artykuły w prasie zachodniej, spotkania z przedstawicielami krajów alianckich i przekazywanie relacji emisariuszy z Polski. Jeden z nich, specjalny kurier Państwa Podziemnego, przed udaniem się w drogę odwiedził wnętrze Getta i jeden z obozów zagłady.
Polscy przywódcy emigracyjni próbowali przekonać aliantów i zachodnie organizacje żydowskie, że sytuacja jest tragiczna i potrzebna jest natychmiastowa pomoc dla ludności żydowskiej w Polsce. Wszystkie te wysiłki niestety nie odniosły skutku. Alianci byli zajęci prowadzeniem wojny i nie mogli, czy nie chcieli się interesować losem Żydów. Natomiast żydowskie organizacje na zachodzie nie mogły uwierzyć polskim relacjom uważając, że jest to przesada. Nie wierzyli, że dokonuje się ludobójstwo. (3)

Armia Krajowa próbowała wciągnąć żydowskie organizacje w Polsce w działalność konspiracyjną. Z początku Żydzi nie chcieli się do konspiracji dołączyć, ale gdy w 1942 r. zaczął powstawać żydowski ruch oporu, Armia Krajowa ofiarowała swą pomoc w postaci wywiadu wojskowego i stworzenia linii komunikacyjnej z aliantami. Przed Powstaniem w Getcie Warszawskim przekazano trochę broni, amunicję, materiały wybuchowe i ofiarowano możliwość szkolenia wojskowego bojowników żydowskich. (4)

Jest godnym uwagi fakt, że Yad Vashem (Organizacja Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu) przekazał ostatnio wyrazy uznania i podziękowania dla specjalnego oddziału Batalionu „Zośka” Armii Krajowej, który w pierwszych dniach sierpnia 1944 roku zdobył mocno strzeżony obóz, koncentracyjny w Warszawie, tzw. „Gęsiówkę”. Uwolniono 348 więźniów, Żydów z Polski i innych krajów europejskich.

Czy zwykli Polacy pomagali Żydom?
Od samego początku okupacji Żydzi byli traktowani przez Niemców w specjalny sposób. Oznaczało to stopniową izolację od społeczeństwa polskiego, degradację, zagłodzenie i w końcu odebranie prawa, do życia. Okrutną rzeczywistością dla pozostałej ludności Polski była ciągła walka o przetrwanie. Znalezienie pracy, zdobycie żywności, opału i innych potrzeb życiowych było najważniejszym celem dla wielu ludzi. Cały naród żył w ciągłej trwodze przed łapankami, obozami koncentracyjnymi, aresztowaniami, wywózką na przymusową pracę w Niemczech. Publiczne egzekucje przez rozstrzelanie lub powieszenie dodawały zgrozy dniu codziennemu.

Trzy miliony Polaków i trzy miliony Polskich Żydów zginęło w czasie niemieckiej okupacji. Tylko w okupowanej Polsce jakakolwiek pomoc Żydom była karana śmiercią. W takich warunkach udzielanie pomocy Żydom wymagało specjalnej odwagi i prawdziwej miłości bliźniego. Ilu takich świętych można znaleźć w jakiejkolwiek społeczności ludzkiej?
Mimo to znalazło się wielu.
Lista „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata” przygotowana przez Yad Vashem (l) pozwala mniej więcej ocenić ilość ludzi, którzy nieśli pomoc z narażeniem życia. Lista, opublikowana w 1997 roku podaje nazwiska 14706 osób 34 narodowości, wśród nich 4954 Polaków. Między nimi jest 11 duchownych i 18 sióstr zakonnych. Trzy organizacje, na czele z "Żegotą", zostały uhonorowane. Dalsze badania roli Polaków w Holokauście prawdopodobnie doda do listy więcej nazwisk.

Ci, którzy przeżyli okupację powinni mieć potwierdzenie swej postawy przez ludzi, których uratowali. Ci, którzy zginęli niosąc pomoc w większości ginęli razem z osobami, którym pomagali. Książka „Those Who Helped” (1) podaje 704 Polaków, którzy zginęli za pomoc indywidualną, 143 zginęło w masowych egzekucjach we wsiach. Odnalezienie i weryfikacja tych, którzy pomagali, a zginęli, sprawiają ogromne trudności. W końcu na pewno pozostanie wielu nieznanych bohaterów.

W konkluzji trzeba by zapytać: Czy można uznać pomoc okazaną Żydom jako dostateczna? W książce „The Poles” (5), autor Stewart Steven dyskutując szczegółowo stosunki polsko-żydowskie, daje taką konkluzję: „Może Polska mogła by więcej pomóc prześladowanej żydowskiej mniejszości, ale także mogły by to zrobić inne narody okupowanej Europy. Dowody wykazują, że Polacy dokonali więcej niż inne narody”.

Andrzej Sławiński, Londyn


Bibliografia

1. "Those Who Helped", Published by The Main Commission for the Investigation of Crimes Against the Polish Nation and The Polish Society for the Righteous Among the Nations, Warsaw, 1997.

2. Ringelblum Emanuel , „Polish-Jewish Relations during the Second World War", Yad Vashem, Jerusalem, 1974.

3. Iranek-Osmecki Kazimierz, „He who saves one life", Crown Publishers Inc. New York, 1971. (Patrz także: Walter Laqeur, „The Terrible Secret”, Little, Brown & Co. Boston, 1980).

4. Edelman Marek, „The Ghetto Fights", Bookmark, London, 1990.

5. Steven Stewart, „The Poles", Collins/Harvill, London, 1982.
Gość
PostWysłany: Sob 12:12, 29 Mar 2008    Temat postu:

W oparciu o wyżej zamieszczone wypowiedzi zasadne jest dziś, tu i teraz postawić pytanie - Czy w naszym miasteczku mamy do czynienia z klimontowskim Jedwabnem?
Gość
PostWysłany: Wto 16:29, 04 Mar 2008    Temat postu:

Pewne światło rzuca na zadane przez p.Rafała we wcześniejszym poście pytanie poniższa informacja.

Morderstwa na Żydach, o których tu mówimy, osądzano pod koniec wojny i zaraz po niej na podstawie dekretu sierpniowego z 31 VIII 1944 r., czyli tzw. sierpniówek. Był to pierwszy akt prawny z zakresu prawa karnego ogłoszony przez PKWN. Na jego podstawie karano wszelkie zbrodnie wojenne, przestępstwa kolaboracji, przestępstwa przeciwko ludzkości oraz zbrodnie przeciwko pokojowi.
Powołano wówczas specjalne sądy karne (SSK), które działały niemal do końca roku 1946. Następnie sprawy z dekretu sierpniowego przeszły pod jurysdykcję sądownictwa powszechnego.
Ogółem w okresie dwóch lat działania SSK do prokuratur w Polsce wpłynęło 45000 spraw i skazano 2471 (wobec 9449 osób postawionych w stan oskarżenia).

Autorzy przywołanego w bibliografii tematu artykułu (zob. temat: Wspólna pamięć...; post: Eksterminacja...), tj. A.Skibińska i J.Petelewicz, Udział Polaków w zbrodniach na Żydach na prowincji regionu świętokrzyskiego – stwierdzają:

Sędziowie powszechnie korzystali z możliwości łagodzenia kary, co w połączeniu z dwiema ustawami amnestyjnymi z lat 1952 i 1956 spowodowało, iż wiele przestępstw i zbrodni wojennych nie zostało ukaranych lub też kary wymierzone i wyegzekwowane można ocenić jako niewspółmiernie niskie wobec skali i skutków popełnionych czynów.

Wymienieni autorzy ustalili, że wśród powyższych spraw karnych jedynie około 6% dotyczyło zbrodni popełnionych na ludności żydowskiej przez Polaków. Najwięcej procesów w tych sprawach odbyło się m.in. w Białymstoku (ok. 30% wszystkich spraw karnych), Lublinie (ok. 44%) oraz Kielcach (33%).

I dalej ci sami autorzy piszą m.in.:

Nasuwa się jednak pytanie, czy wszystkie zbrodnie popełnione na Żydach przez Polaków podczas drugiej wojny światowej zostały osądzone?
Niestety, nie ma żadnych wiarygodnych przesłanek i źródeł pozwalających choćby na hipotetyczne szacunki. Jedyną ze wskazówek, że wiele z nich nie zostało po wojnie ujawnionych i sprawcy nie ponieśli żadnej kary, mogą być przeprowadzane jeszcze dziś wywiady z naocznymi świadkami, których relacje ujawniają nieznane dotąd fakty i okoliczności.”

„Amnestia z 27 kwietnia 1956 roku postanawiała umorzenie postępowań w toku i niepodejmowanie nowych dochodzeń wobec wszystkich przestępców, za wyjątkiem art. 1 pkt 1, za który groziła kara śmierci („branie udziału w zabójstwach”). Praktycznie więc w latach pięćdziesiątych zakończono ściganie i represjonowanie sprawców zbrodni wojennych.”
„W odczuciu społecznym może to być dziś ocenione jako nieosądzenie zbrodni i przestępstw wojennych w stopniu właściwym do skali ich popełnienia”.

To tyle fragmenty tekstu A.Skibińskiej i J.Petelewicza dające ogólne wyobrażenie o możliwej odpowiedzi na pytania przytoczone przez Rafała Staszewskiego.
Ale jak wynika z kolejnych postów - pytań przybywa.
Z.Sz.
Gość
PostWysłany: Wto 10:18, 04 Mar 2008    Temat postu:

Panie Rafale,

zauważyłem w Pana wypowiedzi kontynuację nurtu, który nazwałbym "usprawiedliwiającym", a może "rozgrzeszającym" zbrodniarzy. Pewnie w tej chwili ponosi Pana. Jakże to, podaję nazwisko, a nawet narodowość - komendant H.D. był Żydem i on nawet tym się nie zajął?
A dla mnie zbrodnia jest zbrodnią - konkretny człowiek odbiera życie innej konkretnej osobie. Niemiec, Polak, Żyd, Akowiec czy Bóg wie kto wg naszej ludzkiej klasyfikacji. Człowiek zabija człowieka.

Nie poznamy zapewne motywów braku reakcji wspomnianego komendanta. Nie będziemy wiedzieć, w jakich zależnościach funkcjonowali AK-owcy, bo przecież przynależeli do niej różni ludzie, zbrodniarze pewnie też.

Powiedzmy sobie, że tutaj w Klimontowie istniało w tamtych czasach przyzwolenie prawie wszystkich na barbarzyństwo wobec Żydów i ich kultury. Bo jakże inaczej można nazwać zniszczenie cmentarza, gdzie kości ludzkie możemy wykopać w każdym miejscu. To, że w tamtym czasie władze partyjne akceptowały to - pominę.

Pytam się, gdzie był Kościół ze swoimi wiernymi? Dlaczego nikt nie protestował, tak jak choćby teraz, kiedy potomkowie tamtych "barbarzyńców" niszczą krzyże na cmentarzu katolickim.

Dlaczego nikt nie uświadamiał ludziom, że chodniki wokół domów wykonane z macew to szczyt braku jakiejkolwiek wrażliwości. Ale zapewne to wina innych: Niemców, Żydów, Ruskich. A my wmawiajmy sobie, że "nasz Naród jak lawa...".
Rafał Staszewski
PostWysłany: Pon 5:36, 03 Mar 2008    Temat postu: rafał staszewski

W temacie stosunków polsko-żydowskich tuż po wyzwoleniu, pozwolę sobie poddać pod dyskusję jeszcze jeden, bardzo interesujący jak myślę wątek.

W zasadzie ograniczę się do powtórzenia pytania, na które natknąłem się w artykule dotyczącym zbrodni dokonanej na rodzinie żydowskiej z okolic Połańca w kwietniu 1945 roku. Autor wspomnianego artykułu, zastanawia się dlaczego w podobnych przypadkach działania zmierzające do wykrycia sprawców prowadzone były tak opieszale?

Dlaczego sandomierskie UB, którego komendantem powiatowym (a później również wojewódzkim) był w owym czasie oficer narodowości żydowskiej kpt. Hipolit Duliasz, tak prowadziło w tego rodzaju sprawach śledztwo, jakby chcąc dać do zrozumienia, że nie ma potrzeby wyjaśnienia prawdy?


Czym tłumaczyć taki brak gorliwości zważywszy dodatkowo, że od czasu do czasu pojawiały się głosy kierujące podejrzenia w kierunku żołnierzy akowskiego podziemia? Czy UB nie wykorzystałoby tego do zbudowania zakrojonej na szeroką skalę akcji propagandowej?

Wszystkie powyższe pytania podsumować można w jedno: dlaczego -choć stosunkowo wiele posiadamy informacji o mordach dokonanych na Żydach po wojnie- nie wiemy praktycznie nic o sprawcach tych zbrodni? Ich nazwiska kryje kir tajemnicy, w miarę upływu lat coraz trudniejszy do przeniknięcia.
Gość
PostWysłany: Nie 10:53, 02 Mar 2008    Temat postu:

CISZAAA..., TRWAAA...
Gość
PostWysłany: Czw 21:50, 28 Lut 2008    Temat postu:

Autorze postu ze środy, godz. 18:27.

Niejako wywołany do tabliczy MM czyli Marek Mądry (nie z Klimontowa, z Gdańska), informuję, że urodziłem się kilka lat po wojnie i też nie pamiętam tego z autopsji.

Z opowiadań ojca z dzieciństwa pamiętam, że w Klimontowie mieszkało dużo Żydów, że tylko jeden sklep w rynku należał do katolika, że chodził z dziećmi żydowskimi do szkoły, wspominał często Lejbusia Cukiera.

Podczas okupacji napłynęło do Klimontowa tylu Żydów, m.in. z Wiednia, że mieszkali nawet w komórkach, taka była ciasnota. Wspominał też o getcie w okolicach stadionu, nakładanych kontrybucjach i wywózce Żydów, gdzie z kolei matka przez okno widziała, jak koło jej domu na Sandomierskiej zastrzelono starego Żyda.

Jako chłopcy graliśmy w piłkę na 'kierkucie', nie przejmując się, że to jednak cmentarz. Nikt nie tłumaczył, że tak nie można. W 'bóźnicy' zresztą był skup owoców.

Dopiero lektura książki E. Niebelskiego, artykuły na ten temat na stronie TPK i wasze wypowiedzi na tym forum uświadomiły mi, że prawie nic nie wiem na temat gehenny klimontowskich Żydów.
Zadałem kilka pytań, jak przebiegały pierwsze dni po deportacji Żydów, kto przejmował opuszczone pożydowskie mienie i na jakich zasadach? Jakie były kryteria przydziału itd. Czyli akurat ja nie pytam o sprawców mordów na Żydach i nie chcę nikogo rozliczać, lecz o coś znacznie lżejszego.

Jak dotąd nikt nie odpowiedział, chociaż szczególnie na temat powojennych morderstw na ocalałych Żydach napisano sporo.

Ale jak to się odbywało bezpośrednio po deportacji, nie napisał nikt. Pochodzę z Klimontowa i też chciałbym wiedzieć.

Szacunek dla wszystkich
MM

Ps. Kierkut, bóźnica - to po klimontowsku
Gr
PostWysłany: Czw 18:15, 28 Lut 2008    Temat postu:

Nie wiem, kto chce obarczać winą wszystkich i o co w ogóle chodzi „Gościowi”. Co za „intencyjne rozgrywki” Gość tu wykrył. Raz namawia do przeprosin, raz pisze, że to nie jego sprawa.
Ja chciałem tylko (patrz Czw 15:50, 28 Lut 2008), żeby pisano o sprawie w miarę obiektywnie.
Klimontowianie zachowywali się bardzo różnie i nie można potępiać wszystkich, ale też nie można udawać, że się nic nie stało i że wszyscy jesteśmy w porządku. Chodzi o poznanie prawdy, bo naprawić w tej sprawie już nic się nie da.
Gość
PostWysłany: Czw 17:02, 28 Lut 2008    Temat postu:

Zabiorę w tej sprawie głos po raz ostatni - proszę nie "odwracać kota ogonem" i nie mieszać mojego niezaleznego głosu w te intencyjne rozgrywki.

Mnie osobiście ten temat nie dotyczy, moje sumienie i moich rodziców, czy też dziadków jest czyste w tym zakresie - nikt z mojej rodziny nie mordował nikogo.

Jednak, jeżeli "ktoś" ciągle zabiera głos w sprawie i nadaje dyskusji odpowiedni kierunek i ton - pisząc wymownie "my klimontowianie musimy czuć się winni zbrodni" - to niestety - jako współobywatel tej społeczności nie mogę stać biernie obok. Za winy jednostek (patologicznych) nie można obarczać całej społeczności - i ja (członek tej społeczności) na to się nie zgadzam.
Gość
PostWysłany: Czw 16:43, 28 Lut 2008    Temat postu:

Czterech młodych Palestyńczyków zginęło w izraelskim nalocie w Strefie Gazy - podały źródła medyczne.
Jak poinformowano, chłopcy grali w piłkę na odsłoniętym terenie w Dżabalii, na północy Strefy Gazy. Według źródeł medycznych ofiary miały od 8-12 lat; przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia powiedział, że żaden z nich nie ukończył 16 lat.

W sumie tego dnia w izraelskich nalotach zginęło 12 Palestyńczyków, wśród nich syn jednego z przywódców Hamasu. Rzeczniczka izraelskiej armii podała, że sprawdza doniesienia o nalocie.
wiadomosci.onet.pl
Gość
PostWysłany: Czw 15:50, 28 Lut 2008    Temat postu:

Szanowny „Gościu”,
pozwoliłem sobie zabrać głos (anonimowo) na temat relacji polsko-żydowskich w Klimontowie, w czasie okupacji i tuż po niej, w reakcji na sposób, w jaki pisało się o tych sprawach.
Niezorientowany czytelnik, na pytanie – jakie były relacje Polaków i Żydów w Klimontowie, odpowiedziałby bez wątpliwości, że Klimontowianie ratowali (ukrywali) Żydów w czasie okupacji. I w zasadzie to prawda. W zasadzie.
Odnosiłem wrażenie, że pisząc o pięknych postawach jednostek, które narażając życie swoje i swojej rodziny, ratowały Żydów na naszym terenie, wprowadzano takich niezorientowanych czytelników w błąd. Pisanie, w kontekście relacji polsko-żydowskich, tylko o tym, co było dobre i piękne, było moim zdaniem nieuczciwe.

Teraz cały obraz wygląda inaczej: są relacje o denuncjacji Żydów i przejmowaniu mienia w czasie okupacji i o mordowaniu po wojnie. Teraz postawy ludzi, którzy Żydów ratowali, są jeszcze bardziej jaskrawe i wymowne, a obraz stosunku Klimontowian do Żydów nie jest już „zafałszowany” i jednostronny.

Kwestia winy, kary, przeprosin, przebaczenia jest trudna. Było mi wstyd, kiedy przeczytałem w książce relację świadka o denuncjacji Żydów i przejęciu interesu w czasie okupacji. Tym bardziej, kiedy przeczytałem na forum o mordowaniu. Ale czy to oznacza, że ja powinienem przeprosić?
O uzurpowaniu sobie prawa do przepraszania za niecne czyny w imieniu oprawców, złodziei i denuncjatorów nie ma nawet mowy. Przepraszanie w imieniu mieszkańców Klimontowa, którzy z samymi zbrodniami mają tyle wspólnego, co ja, też mi się w głowie nie mieści. Tak samo daleki jestem od uzurpowania sobie prawa do choćby najmniejszej części uznania, jakie należy się tym, którzy zachowali się bohatersko.

Jeśli natomiast „Gość” widzi potrzebę przepraszania w imieniu swoim lub kogokolwiek, pod własnym nazwiskiem, to nie widzę przeszkód. Jeśli czyjeś sumienie dozna ukojenia dzięki takim przeprosinom, przez co ten gest nie będzie pusty, to proszę.

Sprawa anonimowości na koniec. Trzeba jasno i uczciwie powiedzieć, że bez niej, dalej moglibyśmy przeczytać tylko o tym, jak to Żydów „ratowaliśmy”, niestety…
Gość
PostWysłany: Czw 12:48, 28 Lut 2008    Temat postu:

W odpowiedzi na zarzut Z.Sz. dotyczący braku podpisu pod moim postem odnoszącym się do poruszonego przeze mnie tematu "kto pierwszy w imieniu klimontowian przeprosić za to, co się stało po wojnie w Klimontowie" informuję, że nie chcę załatwić swoich spraw "cudzymi rękami" (jak Pan to raczył uprzejmie określić).
To nie ja w kółko drążę ten temat na forum i nie ja występuję w imieniu innych mieszkańców - a przede wszystkim nie ja jestem posiadaczem wiedzy w tym zakresie. Jestem osobą stosunkowo młodą i o wielu rzeczach dowiaduję się dopiero teraz.
Wydaje mi się natomiast, że piszący, którzy wiedzą o tej sprawie powinni mieć więcej odwagi (skoro mają już tę odwagę pisząc o tym) na firmowanie wypowiedzi swoim nazwiskiem.

A mój podpis niewiele tu będzie znaczył - naprawdę.
Pozdrawiam.
Gość
PostWysłany: Czw 7:25, 28 Lut 2008    Temat postu:

Wydaje mi się, że wypowiedź ta byłaby bardziej zachęcająca i przekonująca, gdyby jej Autor sam się podpisał. A tak wygląda na to, że chciałoby się załatwiać swoje sprawy "cudzymi" rękami.

Forum działa grubo ponad rok i wielokrotnie dawano na nim przykłady otwartości i odwagi, a mimo to lęk i obawy (czy uzasadnione?) członków lokalnej społeczności tkwią w niej tak głęboko, że nadal wielu z nich nieraz szczelnie zamykają usta lub skłaniają do anonimowych wypowiedzi, nawet w sytuacjach -wydawałoby się- emocjonalnie "obojętnych", a cóż dopiero w przypadku tematu noszącego do niedawna cechę tabu.

Zgodzić się natomiast należy z apelem o większą cywilną otwartość. Jest to niewątpliwie proces, który w Klimontowie już się rozpoczął i dobrze byłoby, gdyby jego dynamika się zwiększyła. Jestem przekonany, że za rok forum TPK pod tym względem demonstrować będzie większą śmiałość i odwagę.
Z.Sz.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group