Autor Wiadomość
tpk6
PostWysłany: Pon 18:34, 09 Lis 2009    Temat postu: Na cygańskim szlaku: przystanek Klimontów

[Kopia wpisów z dnia 8-9 XI 2009 w dziale: Ochotnicza Straż Pożarna..., temat- Nowinki techniczne - admin]

"Nie chcę rozbijać jednorodnej tematyki tego działu odrębnym postem, więc jeśli Pan -Panie Mirku- pozwoli, to podzielę się pewnym wspomnieniem związanym z ww zbiornikami wodnymi, dopisując w tym miejscu kilka zdań.

Otóż pamiętam, że w połowie lat 50. ubiegłego wieku czyszczono (a może budowano?) zbiornik w narożniku Rynku na wysokości domu pp. Garasów. Wówczas jeszcze ulice i Rynek Klimontowa były wybrukowane 'kocimi łbami' i miały rynsztoki. W trakcie deszczu płynął nimi niekiedy solidny strumień wody i to było chyba główne źródło zasilania wspomnianych obydwu zbiorników. W tamtych czasach dzieciaki często budowały 'zapory' na rynsztokach paplając się w tym, co nimi płynęło. Nic więc dziwnego, że zbiorniki te były co jakiś czas zamulane.
Utkwił mi w pamięci zwłaszcza zbiornik w Rynku, gdyż wpadł do niego jeden z robotników (p. K.) przy nim pracujących dotknięty atakiem padaczki. Wyglądało to groźnie, bo zbiornk mógł mieć 3-4 m głębokości, ale skończyło się szczęśliwie dla poszkodowanego.

Inna scena z tamtego czasu, to bójka Cyganów w pobliżu tego właśnie remontowanego zbiornika. Spotkały się wówczas w Klimontowie dwa tabory cygańskie (kilkanaście kolorowych konnych wozów), które najwidoczniej musiały być zantagonizowane, bo doszło między nimi do... istnej wojny. Walczyły zarówno kobiety, jak i mężczyźni, krzyk i wrzask był niesamowity!
W pewnym momencie tej grupowej bójki jeden z Cyganów odłączył od wozu dyszel, który z trudem i powoli uniósł w górę i walnął nim w walczącą grupę. Pecha miał jeden z mężczyzn, który padł jak rażony gromem. To był finał bójki...
Obydwa tabory pośpiesznie wyjechały z Klimontowa.
To tak a' propos zbiornika przed domem pp. Garasów.
Pozdrawiam Z.Sz."

---------------------------------

Wpis MM
"Ciekawe te wspominki z wcale nieodległej przeszłości. Powinien się tym ktoś zająć i przedstawić w formie książki, jak kiedyś barwnie się żyło w Klimontowie. Bo założę się, że młodsi mieszkańcy nie mają pojęcia o wielu wydarzeniach, w tym także o zbiornikach ppoż. w wymienionych miejscach.

No i te tabory cygańskie. Tylko się ocieplało każdej wiosny, co i rusz przeciągały kolorowe tabory. Wozy zajmowały cały rynek, niektóre bogato zdobione wizerunkami smoków, inne skromne, z pierzynami na wierzchu. Cyganki wróżyły, Cyganie handlowali końmi, pili ostro i bili się między sobą. Obozowiska zakładali przeważnie na Grabowcu, czasem ich podglądaliśmy, jak się krzątają wokół ognisk. Po każdym takim obozowisku wiele okolicznych gospodarstw nie mogło doliczyć się drobiu."

-----------------------------
Uzpełnienie:

Typową dla Cyganów usługą było 'cynkowanie' (cynowanie?) wnętrza naczyń: patelni, dużych garnków, a zwłaszcza kotłów używanych np. w masarniach.
Na przełomie lat 1950/1960. przynajmniej kilkakrotnie Cyganie zaspokajali tego rodzaju potrzeby klimontowian.
Odbywało się to na 'Małym Rynku', gdzie rozpalano duże ognisko, w którym rozgrzewano wspomniane naczynia, by następnie szmatą na kiju umaczaną w płynnym cynku dokonać zabezpieczenia wnętrza naczynia.
Technologia była niby prosta, wręcz prymitywna, ale podobno dawała skuteczny i trwały rezultat. Była to 'specjalność' Cyganów, nikt inny w tamtym czasie takiej usługi nie oferował.

A kto pamięta lutowanie garnków i ostrzenie noży, siekier itp.?
To też były wcale nie sporadyczne usługi z przełomu lat 1940/1950.
Oferowali je -dzisiaj nazwalibyśmy ich- wyspecjalizowani domokrążcy, ale chyba spoza Klimontowa. Czy ktoś przypomina sobie takie sytuacje? Bo ja i owszem.
Dla młodych to rzecz dzisiaj niepojęta, by lutować dziurki w garnkach...
Obecnie -zgodnie z zasadą konsumpcjonizmu- niejeden pozbywa się nie tyle naczyń uszkodzonych, co niemodnych, o designie sprzed... pięciu laty.
Nieźle podkręcono tę "polską biedę"...

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group