SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Wyniki matur 2007
Idź do strony Poprzedni  1, 2  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna -> "Delikatny" temat- edukacja w gminie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eva
UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Śro 21:47, 18 Lip 2007


Dołączył: 18 Lip 2007

Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów

Jeżeli chcielibyśmy mieć rzeczywisty obraz poziomu kształcenia w szkole (jakiejkolowiek), to wydaje mi się, że nie należy brać pod uwagę w ogóle płatnych studiów.
Nie chcę tu powiedzieć, że studia płatne są gorsze, ale ich dostępność jest jednak inna.
Natomiast na studia dzienne dostać się najtrudniej i dostają się na nie najlepsi absolwenci. I to może być kryterium oceny danego liceum- procent absolwentów na studiach dziennych, bezpłatnych.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
eva
UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Pią 12:19, 20 Lip 2007


Dołączył: 18 Lip 2007

Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów

Cytat:
Uzupełnię, że wtedy nie było innych uczelni niż państwowe, a te dobre czasy, to możliwości obłatwienia studiów za talon na malucha lub buraki. Do talonów mieli dostęp "czerwoni", a buraki w bardzo dobrej cenie sprzedawali rolnicy.


Szanowny autorze w/w postu.

Chyba masz wiele kompleksów i nie bardzo wiesz, jak bylo ze studiami w czasach, o których piszesz.
Ja właśnie studiowałam w tym okresie, podobnie jak wielu moich znajomych. Nie "obłatwiano" mi studiów anii za buraki, ani za talon, ani też za jajka czy inne dobra. Trzeba było się uczyć i to była podstawa w dostawaniu się na studia.

Nie twierdzę, że nie było korupcji. Niestety nie wyeliminowała jej zmiana ustroju (wręcz nasiliła), być może zdarzały sie przypadki, o których piszesz, ale proszę nie generalizować.
Nie zgadzam się na to, bo Twoja wypowiedź obraża mnie i wielu porządnych ludzi, którzy ciężko pracowali, zamiast biegać za piłką czy też na wiejskie zabawy (w zależności od upodobań).

Obecne czasy może -i na pewno- przybliżyły uczelnie do małych środowisk, ale to jednak nie to. Jakość ksztalcenia na uczelniach państwowych jest w dalszym ciągu lepsza. Na markę trzeba dlugo pracować. Znacznie trudniej to zrobić, jeżeli ktoś płaci za naukę - płaci i liczy na to, że jakoś przejdzie, bo przecież płaci, a nauczyciele akademiccy na tych uczelniach przepuszczają takich "pożal się Boże" studentów, bo chcą zarobić.
Wszystko, niestety, zależy od pieniędzy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość
PostWysłany: Wto 20:00, 24 Lip 2007






Droga EVO !
Ci, którzy się autentycznie uczyli w tamtych czasach, dostawali się na studia bez kłopotów. Fajnie, że Ty należysz do nich.

Nie wszyscy przecież, którzy studiowali pochodzili z linii "czerwonych" i "buraków". Była to tylko część studiujących. I to właśnie oni uniemożliwiali wejście na atrakcyjne kierunki - wtedy medycyna, prawo - tym właśnie lepszym i uczącym się. Skąd więc to Twoje wzburzenie, skoro tak było?

Byłbym nieobiektywny, gdybym nie dodał, że niektórzy z nich ukończyli trudne kierunki i świetnie poradzili sobie w życiu zawodowym.
O "studiujących" zaocznie i za pieniądze nie wspomnę ani słowa, bo znowu kogoś wzburzę, a "nikogo nie zamierzałem w swym działaniu obrażać..".
eva
UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Wto 21:53, 24 Lip 2007


Dołączył: 18 Lip 2007

Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów

Cytat:
"Byłbym nieobiektywny, gdybym nie dodał, że niektórzy z nich ukończyli trudne kierunki i świetnie poradzili sobie w życiu zawodowym."


No więc skoro ukończyli, to może też i dostali się na te studia normalnie bez tych atrakcyjnych "bonusów" dla (no właśnie, nie wiem dla kogo).
Ja nikomu w życiu nie dawałam żadnych "datków" i dlatego nie mam w tym zakresie doświadczeń i czasami z przymrużeniem oka traktuję takie opowieści, jako że nie jestem osobą łatwowierną.
Jeżeli byli (a pewnie tak było, skoro tak twierdzisz) tacy studenci, to pewnie stanowili marginalną część i w dodatku wynikało to, jak sądzę, w większości z nadmiernej zapobiegliwości rodziców i braku wiary w siebie ( czy też własne dziecko), no i oczywiście z przeświadczenia, że jak się nie da, to nie załatwi, czy też nie dostanie się na studia.

Wiem, że wielu myśli tak do dzisiaj. I to oni utwierdzają takich jak Ty drogi Gościu z ostatniego postu w przekonaniu, że bez łapówki w życiu ani rusz.
Ja proponuję jednak zacząć myśleć pozytywnie i realnie oceniać sytuację. Naprawdę kieruję się w życiu taką zasadą i nigdy nikomu nie próbowałam wręczać żadnych łapówek.
Trzeba walczyć ze stereotypami i wierzyć w ludzi. To prawda, że okazja czyni złodzieja, ale jeżeli to od Ciebie zależy, czy ta okazja będzie czy nie, to możesz sprawić, aby jej nie było. Tak naprawdę jest lepiej żyć.

Nie uważam natomiast, aby łapówką, czy też wywieraniem presji był jakiś drobny suwenir po załatwieniu róznych spraw czy też wizyt, np. butelka dobrego alkoholu czy też czekoladki.
Masz ochotę, jesteś zadowolony i wdzięczny, to dajesz taki prezencik i jest miło, ale beż zobowiązań. No i nie zawsze jest dobrze widziane przez obdarowanych, tu potrzeba wyczucia. Ale to tylko taka dygresja.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Z.Sz.
Gość
PostWysłany: Śro 9:40, 25 Lip 2007






Odnoszę wrażenie, że dotychczasowa dyskusja nt efektywności kształcenia LO w Klimontowie, mierzonej liczbą studiujących jego absolwentów, zdominowana została przez emocjonalne podejście (por. „czerwoni”, „buraki”), które zamąciło obraz i obniżyło jego obiektywizm sprawiając tym samym, że część czytelników zapewne podchodzi do niego z rezerwą.

Jeśli Państwo pozwolą, to przyłączę się do rozmowy z kilkoma spostrzeżeniami:

1. Na pewno w przeszłości zdarzały się przypadki „wspierania” przez rodziców starań o przyjęcie dziecka na studia, np. walizką pełną wyrobów ze świniobicia, ale –jak słusznie ktoś już zauważył- była to praktyka w sumie marginesowa, a gross startujących po indeks dostawała się na studia w wyniku przeprowadzenia obiektywnej kwalifikacji. Nadawanie więc tym nagannym praktykom nadmiernego znaczenia jest przesadą, nieuzasadnionym uogólnieniem i nie wnosi –poza podkręcaniem emocji- nic użytecznego do sprawy oceny efektywności kształcenia w Klimontowie.

2. Faktem niepodważalnym jest jednak, że wielu absolwentów tego LO studia ukończyło i doszło w życiu zawodowym dalej (wyżej) niż mogło się spodziewać wychodząc z Klimontowa – por. strona TPK, punkt menu: Ludzie, tu- Baza osobowa „Przesunęli horyzont”.
Kto wie, czy nie ważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że większość z nich do Klimontowa już nie wróciła. Gdyby się tak stało, prawdopodobnie rozwój tej miejscowości ułożyłby się pomyślniej. Ale to już odrębny wątek dla dywagacji.

3. Pragnący mierzyć dzisiaj efektywność kształcenia LO liczbą studiujących absolwentów powinni jednak uwzględniać kilka ważnych i nowych zjawisk oraz zmian w polskiej edukacji:

- od 3-4 lat coraz mniej młodzieży deklaruje chęć studiowania. Powodem jest być może rosnące przekonanie, że zdobycie dyplomu nie gwarantuje, niestety, w PL interesującej pracy. Rezultat – wielka fala emigracji, głównie ludzi młodych;
- rok temu wszedł w życie (wynik podpisania przez Polskę „deklaracji bolońskiej”) dwustopniowy system kształcenia obowiązujący we wszystkich polskich uczelniach (nie dotyczy: medycyny, prawa, psychologii). Mamy więc teraz trzyletnie studia I stopnia (licencjackie) oraz dwuletnie studia II stopnia (magisterskie).
Wielu studentów chcących szybciej zdobyć umiejętności praktyczne, które liczą się dzisiaj coraz bardziej, kończy swą edukację na licencjacie;
- rezultatem zmian jest formalne utworzenie z wyższych szkół państwowych oraz niepaństwowych jednolitego systemu studiów w PL, co wyraziło się m.in. objęciem szkół prywatnych państwowym systemem stypendialnym.
Dzisiaj student niezależnie od trybu studiowania (stacjonarny, niestacjonarny), który osiąga średnią ocenę z egzaminów za dany rok minimum 4,3 otrzymuje automatycznie przez następny rok stypendium naukowe.
Czesne przestało więc stanowić przeszkodę w studiowaniu, gdyż ambitny i pracowity student jest w stanie „zarobić” na nie kwotę przekraczającą nawet dwukrotnie wysokość obligatoryjnego czesnego.
Argument z któregoś postu, by wykluczyć z rozważań studia płatne nie ma więc przekonywającej siły, gdyż dostępność tych studiów nie jest aż tak „inna”. Poza tym, nie wszystkim wiadomo, iż niektóre studia państwowe stacjonarne też bywają płatne. Tak, na przykład, studiują na Akademii Medycznej ci, którzy nie dostali się na studia bezpłatne. Koszt: 10 tys. zł rocznie;
- w wyniku wspomnianych zmian zniesiono egzaminy wstępne. Dziś, aby je wprowadzić rektor szkoły musi każdorazowo zwracać się do MSzW z wnioskiem o zgodę. Częściej natomiast stosuje się (przy nadmiarze kandydatów) rozmowę kwalifikacyjną, ale to już nie jest egzamin sprawdzający wiedzę wyniesioną z LO, tę potwierdza formalnie świadectwo maturalne.
Wprowadzono też we wszystkich szkołach ECTS-y, tj. punkty za przedmioty, które ułatwiają drożność i swobodę studiowania w kraju i za granicą. Wreszcie, integralną częścią dyplomu jest nowo wprowadzony suplement (osiem stron info o studiach i ich przebiegu) wystawiany, podobnie jak dyplom, także w języku angielskim;
- rośnie zainteresowanie technikami zawodowymi, wręcz mówi się, że przeżywają one renesans, podobnie jak zainteresowanie egzaminami zawodowymi zdawanymi po angielsku.

Wszystko powyższe sprawia, że tradycyjne kryterium oceny efektywności kształcenia LO (liczba studiujących absolwentów) powinno się zweryfikować, a przynajmniej traktować je ze świadomością istnienia i zrozumieniem również innych uwarunkowań.

Kłaniam się Z.Sz.
eva
UŻYTKOWNIK
PostWysłany: Śro 13:13, 25 Lip 2007


Dołączył: 18 Lip 2007

Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów

Jednakże, Panie Doktorze, w dalszym ciągu będę się upierać przy tym, że jakość kształcenia na studiach bezpłatnych jest lepsza, gdyż nie ma zależności typu "zapłaciłem i żądam".
Wiem, że to uproszczenie i może nawet duże uproszczenie, ale chyba coś w tym jest. W czasach PRL też były już płatne studia (zaoczne) na uczelniach państwowych, ale to potwierdza tylko to, o czym pisałam wcześniej - niestety, gorszą jakość kształcenia.
Przy całym szacunku dla ludzi, którzy pracując, jednocześnie się uczyli ( czy też uczą), nie są oni w stanie wchłonąć tyle wiedzy, ile studenci dzienni i wymagania wobec nich też są chyba trochę mniejsze. Tylko dyplomy mają takie same (ale wiedzę już niestety nie).

Może tylko studia medyczne nie różnią się między dziennymi i wieczorowymi, ale tu jest inna zależność.
Po pierwsze, zwykle studenci wieczorowi mają zajęcia razem z dziennymi i muszą odbyć wszystkie zajęcia.
Po drugie, odpowiedzialność w zawodzie, do którego te studia przygotowują jest nieporównywalna z innymi zawodami, więc tu nie można sobie pozwolić na ustępstwa w systemie ksztalcenia.
I wreszcie po trzecie, i tak dostępność studiów medycznych jest niewielka, bo ile osób stać na to, żeby płacić 10 tysięcy rocznie za wydz. lekarski, albo 15 tys. za stomatologię plus następne min. 10 tys. za koszty utrzymania w obcym mieście (bo mówimy tu o absolwentach ze wsi i małych miast, którzy muszą takie koszty ponosić, zwykle te 10 tys., to za mało, żeby się utrzymać w dużym mieście).

Dlatego też podsumowując - na pewno dostępność i możliwość kształcenia na studiach wyższych jest obecnie znacznie większa niż kiedyś, ale nie na wszystkich kierunkach.
I druga strona medalu - możliwości znalezienia pracy po skończeniu studiów - zależą nie tylko od skończonego kierunku, ale również od rodzaju uczelni. Czy nie zgodzi się Pan ze mną?
Pozdrawiam
E.B.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Z.Sz.
Gość
PostWysłany: Śro 15:47, 25 Lip 2007






Obawiam się, czy nie zanudzę czytelników wyjaśnieniami wykraczającymi poza główny wątek dyskusji (chodziło o LO), ale na pytania „Evy” chętnie odpowiem tak:

Cytat:
„...w dalszym ciągu będę się upierać przy tym, że jakość kształcenia na studiach bezpłatnych jest lepsza, gdyż nie ma zależności typu "zapłaciłem i żądam".


Zależność „zapłaciłem i żądam” jest regułą rynkową przystającą do szkół, które przecież świadczą usługę edukacyjną i kto wie, czy przez to nie jest ona lepsza od „ideowej” motywacji jakości kształcenia przy braku poprzedniej zasady. Zresztą, proszę postudiować portal: ocen.pl, na którym studenci wypowiadają się o swoich wykładowcach.

Z moich doświadczeń wynika, że taka zależność istnieje i całkiem dobrze funkcjonuje, tzn. spełnia swoje zadanie. Przy najmniejszym odchyleniu od warunków umowy studenci dzisiaj reagują, ponieważ właśnie „płacą i żądają”. Czasy się zmieniły!

Poza tym, uprzedzając ewentualne wymagania, coraz więcej uczelni na wzór USA raz w roku poddaje studentów anonimowej ankietyzacji, w której pyta się ich o ocenę zajęć (treści, formy i atrakcyjność przekazu, umiejętności wykładowców). Dzieje się to zgodnie z zasadą „zapłaciłem i wymagam”. Jeśli wynik wypadnie dla kogoś niekorzystnie, ponosi on stosowne konsekwencje. Czasy się zmieniły, prawda?

Cytat:
„Przy całym szacunku dla ludzi, którzy pracując, jednocześnie się uczyli (czy też uczą), nie są oni w stanie wchłonąć tyle wiedzy, ile studenci dzienni i wymagania wobec nich też są chyba trochę mniejsze. Tylko dyplomy mają takie same (ale wiedzę już niestety nie)”.


Jak wiadomo zajęć na studiach niestacjonarnych jest o 40% mniej niż na stacjonarnych. Różnica ta dotyczy jednak tylko liczby godzin, nie treści programowych; te muszą być identyczne na obu formach studiów, bowiem dyplom jest ten sam. Po prostu zaoczni muszą więcej pracować samodzielnie.
Uczelnie pomagają im wprowadzając tzw. e-learning, czyli zajęcia, których treści (wykład video/audio poparty prezentacją w ppt, zadania interaktywne, zdigitalizowana literatura lub online w internetowych źródłach info, sprawdzanie wiedzy) dostępne są zdalnie. Przedmiotów obudowanych tą technologią przybywa z roku na rok (por. np. Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna w Łodzi, gdzie wszystkie przedmioty na niektórych kierunkach są w ten sposób dostępne).

Może zaskoczę niektórych czytelników stwierdzeniem, że studenci zaoczni często mają u wykładowców lepszą opinię niż stacjonarni. Wynika to zapewne z poważniejszego traktowania przez nich obowiązku nauki niż przejawiają go nieraz studenci dzienni, często wspartego na ich doświadczeniu zawodowym, które na studiach wzbogacają i rozwijają. W efekcie nieraz przewyższają studentów stacjonarnych swą wiedzą oraz umiejętnością i skutecznością jej zastosowania.

Cytat:
„...możliwości znalezienia pracy po skończeniu studiów - zależą nie tylko od skończonego kierunku, ale również od rodzaju uczelni. Czy nie zgodzi się Pan ze mną?”


Owszem, tak to właśnie jest, ale i tu nastąpiły istotne zmiany. Od pewnego czasu funkcjonują w uczelniach „Biura karier”, zadaniem których jest wynajdywanie ofert pracy dla studentów kończących studia. Sprawny zespół takiego „Biura” może bardzo wiele!
Pozdrawiam serdecznie Z.Sz.
Gość
PostWysłany: Śro 14:17, 08 Sie 2007






Chciałbym nawiązać w swojej wypowiedzi do ostatniego apelu Ksiedza Proboszcza Adama Nowaka o nadsyłanie pomysłów na zagospodarowanie opuszczonego przez LO klasztoru podominikańskiego.

Jak wynika z informacji apel ten spotkał się z żywym zainteresowaniem mieszkańców naszej parafii. Parafianie przedstawili blisko 100 propozycji. Z dokonanej analizy wynika, że aż 57 dotyczyło zagospodarowania klasztoru pod potrzeby edukacyjne. Przeważały propozycje utworzenia w budynku klasztornym Liceum Katolickiego.

Propozycja ta, uwzględniająca wszelkie uwarunkowania społeczne, wydaje mi się bardzo rozsądna i z dużą perspektywą na przyszłość.

Mieszkańcy nasi marzą o miejscowej szkole, prezentującej odpowiedni poziom kształcenia, w której ich dzieci mogłyby zdobywać wiedzę gwarantującą im dalszy start, w tym przypadku na studia.

Rok rocznie miejscowe gimnzajum kończy ponad 100 absolwentów. A więc jest potencjalne źródło rekrutacji do szkoły średniej. Jest i jakby go nie było.
Z tego co słyszałem, zastrzegam się, że są to niepotwierdzone, nieoficjalne dane, do Liceum Ogólnokształcącego wchodzącego w skład ZSP w Klimontowie zgłosiło się tylko 20 gimnazajalistów. A więc będzie można utworzyć tylko jedną klasę.

Analizując ostatnie trzy lata naboru widać, że z każdym rokiem liczba chętnych, decydujących się na kontynuację dalszej nauki w miejscowym liceum systematycznie spada. Jeśli tendencja ta dalej się utrzyma, to pozostaje kwestią czasu i to nieodległego, kiedy nasze liceum, o tak pięknej historii przestanie istnieć.

Kiedyś Klimontów był znaczącym w województwie ośrodkiem ogólnego szkolnictwa średniego. Już najwyższy czas zadbać o to, aby przywrócić należne mu miejsce na mapie edukacyjnej województwa świętokrzyskiego.

Aby tego dokonać konieczne jest i to wielkie zaangażowanie się w to zadanie władz samorządowych gminy Klimontów, miejscowej parafii oraz organizacji i stowarzyszeń społecznych, jak również tych niezrzeszonych osób, które posiadają dzieci w wieku szkolnym i myślą o zaoferowaniu swoim pociechom solidnego wykształcenia.

Liceum Katolickie w klasztorze podominikańskim, to realny i dobry pomysł, zasługujący na uwagę. Aby podnieść jego rangę i znaczenie można byłoby pomyśleć o utworzeniu przy tym liceum letniej szkoły nauki języków obcych, a samo liceum ukierunkować na pewne specjalizacje, na które dziś istnieje społeczne i zawodowe zapotrzebowanie. Mam tu na myśli języki obce, informatykę i ekologię.

Sprawa jest godna uwagi. Obiekt klasztorny oczekuje na pilne zagospodarowanie. Rozmawiajmy o tym. Być może wyłoni się pewna grupa osób, które wspólnie z ks. proboszczem, z ks. rektorem podejmie się tego, dziś wydawałoby się bardzo trudnego, wręcz niemożliwego zadania i urzeczywistni to, co wielu dziś w tak bardzo wątpi - w powstanie Liceum Katolickiego.

Zapraszam do dyskusji AB.
Gość
PostWysłany: Czw 12:47, 09 Sie 2007






Z wielkim zadowoleniem przyjąłem wiadomość, że dwa roczniki absolwentów Liceum Ogólnokształcącego im. Brunona Jasieńskiego w Klimontowie tj. rocznik 1967/68 i 1968/69 postanowiły w dniu 8 września 2007 roku zorganizować spotkanie.

Jedną z propozycji jest, aby takie spotkanie, dawnych uczniów LO, odbyło się w murach klasztornych, w których jeszcze dwa lata temu mieściła się szkoła.

Zjazd absolwentów dwóch roczników jest pięknym dowodem na to, że wspomnienia o dawnej swojej szkole żyją, że nasze liceum nadal istnieje, choć tylko w naszych wspomnieniach i w naszych sercach i żyć będzie poprzez chociażby cyklicznie odbywające się tego rodzaju spotkania. To miłe.

Już podczas obchodów 60-lecia utworzenia LO z wielu ust dało się słyszeć propozycję organizowania spotkań poszczególnych roczników aż do kolejnej rocznicy 65 i 70-lecia założenia szkoły.

Klimontowskie LO żyje i żyć będzie. Choć czarne chmury zbierają się od pewnego już czasu nad tą zasłużoną dla miejscowego społeczeństwa szkołą, które są zwiastunem tego, czego każdy z nas by nie chciał, a mianowicie całkowitego zlikwidowania liceum, to ona wciąż istnieje i będzie istnieć tak długo, jak żyć będą w pamięci jej absolwentów wspomnienie o szkole, o jej wychowawcach, nauczycielach i pracownikach administracyjnych.

Dla utrwalenia pamięci o naszym liceum, dla lepszego zintegrowania jej absolwentów, w celu utrzymania, a często nawiązania zerwanych kiedyś kontaktów koleżeńskich postanowiłem zrobić wszystko, aby już we wrześniu na jednym z serwerów powstała nowa strona internetowa, strona poświęcona dawnemu liceum i naszym absolwentom.
Mam nadzieję, że jej powstanie jeszcze bardziej zbliży nas wszystkich i będzie żywym wspomnieniem najpiękniejszych chwil, które było nam dane przeżyć w murach klasztornych naszego LO.

Andrzej Borycki
Gość
PostWysłany: Czw 15:01, 09 Sie 2007






Od kiedy wiadomo o mającym się odbyć spotkaniu i gdzie wcześniej można się było o tym dowiedzieć?

Pytam tak bardziej na przyszłość, żeby informacje docierały do zainteresowanych z odpowiednim wyprzedzeniem.

Może ta zapowiadana strona internetowa zapewni właściwy obieg informacji. Oby.

MM
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna -> "Delikatny" temat- edukacja w gminie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Bearshare


Regulamin