SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY - witaj! Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości.
Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna                    FAQ
                Szukaj
             Użytkownicy
          Grupy
       Galerie
    Rejestracja
Zaloguj
Izba Pamięci Ziemi Klimontowskiej
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 63, 64, 65  Następny  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna -> Kultura w Klimontowie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anka
Gość
PostWysłany: Czw 9:20, 12 Lip 2007






Są tacy ludzie, są, proszą Pana, którzy szukają czegoś dobrego między polityką i społecznym szczurzym tempem.
Są tacy ludzie, którzy walczą z globalizmem (ta maszyna), chyba tak jak Pan mowi, ta maszyna to cała ludzkość wspólnie sobie bijąca jednym tempem w szczurzej gonitwie za swoim siedliskiem, aby poczuć się pewnie, aby być pierwszym, prawie idelanym. Czemu w tym samym tempie?

Myśle, że ideały (te, które się pewnie czuje i uważaja się za nie) wciagają wrecz innych w to tempo, dlatego biją tym samym tempem wszyscy w konsekwencji.
Moj Dobry Przyjaciel kiedyś mi powiedzial, jak pracowaliśmy za marne grosze w jednym z marketów podczas studiow... i kiedy nas to ludzkie tempo i obojętność dobijała, że chciałbym, aby ludzie zaczęli myśleć.... Po prostu myśleć...

Do tej pory toczymy zaciekłe dyskusje nad wartościa samego człowieka jako czlowieka, rozglądamy się za sobą, czy przypadkiem nie jestesmy już w tym tempie co inni, w tym szczurzym tempie...

Jestem w tym tempie... Tracę głowę, bo boję się o jutro...a jednak zapomina się o tym, że obok mnie jest drugi czlowiek. Rewolucja samego siebie, wstrząs sobą. Stop!
Start! de novo lub z uszczerbkiem w tym samym tempie ?

Nie chce byą tą jak ta Sekretarka myślami gmatwana...
"Sekretarka"
Głowa mi pęka , niespokojnie
roznosi się wszystko jak lawa
przenosi całość w głąb i rumieni,
można by wyobraźnią objąć

-ależ można-

wytępię wszystką pustkę
z pustki nic
a góra rośnie..

Widzę
i obserwuję
długo -
druk, druk,
szum
- to samo
bynajmniej, nie biorę
czekam

Ileż czasu, tłoczy się kula i
przechodzi od ....do....
idzie
trafia do komórki
sygnał
otwieram drzwi.

/II 2005/
mirko
Gość
PostWysłany: Wto 22:30, 17 Lip 2007






Znowu coś się pokiczkało z moim postem - wysłałem wczoraj i się gdzieś zawieruszył w Internecie.
Mam dużo przemyśleń i propzycji co do Brunonalii, ale najpierw odpowiem "ance".

Anka, coś mi się wydaje, że przesadziłaś z tą "sekretarką". Nie tak dawno, pisz - wymaluj, miałem do czynienia z "moją sekretarką" - doprowadziła mnie "ona" do stanu, w któróm wątpi się w to, że na tym świecie coś sie liczy.

Ten szczurzy pęd: do wiedzy, do stanowisk, do pieniędzy, nie każdego pasjonuje, urzeka - ciebie widzę to wszystko rajcuje, pędź za tymi dobrami na złamanie karku- może go nie skręcisz.
Moja" Izbu" (tak tyż jest pięknie) przeżywała oblężenie nie tylko gości, ale też miejscowych, którzy na wieść o przyjeździe Żydów chcieli z nimi handlować ich dawniejszą własnością. Ceny wystawiali takie, że "głowa mała".

Jednak Żyd okazał się Żydem i żaden nie dał się naciąć, co świadczy, że ta nacja nic a nic nie straciła na swojej żyłce handlowej, swojej przebiegłości. Czym chcieli handlować, niech to zostanie tajemnicą handlową, ale na pewno nam zaszczytu to nie przynosi.
mirko
Gość
PostWysłany: Wto 22:59, 17 Lip 2007






Chciałem wszystkich powiadomić, że statuetka za zajęcie drugiego miejsca w turnieju szachowym, który odbywał się na rynku z okazji Brunonaliów znajduje się w"Izbu".

Jak nie trudno zgadnąć, to Mirek idąc od zwyciestwa do zwyciestwa, ją wywalczył w imponującym stylu. Żeby nie zachowawcza postawa w końcówce, po czterech remisach w dogrywce o pierwsze miejsce z P.B. z W-wy (uczęszczał do szkółki szachowej), to byłoby pierwsze.

Cieszy mnie to dlatego, bo po tak burzliwej przeszłości i przez wiele lat rozmiękczania umysłu przez alkohol pitego w olbrzymich ilościach jeszcze potrafię myśleć logicznie.
anka
Gość
PostWysłany: Śro 7:59, 18 Lip 2007






"mirko", proszę, przeczytaj mój post jeszcze raz, a szczególnie przed wierszem. Smile
Pozdrawiam dobrego dnia!


PS kasa mnie nie rajcuje, zarabiam ją, bo taka jest filozofia świata, wg umowy. A to, że szczurze tempo jest, to jest największy ciężar dla młodych, piszę o moich obawach i juz Smile

anka-fanka "Izbudy"
anka
Gość
PostWysłany: Śro 8:00, 18 Lip 2007






Gratuluję Nagrody!

No i mamy trochę słońca w lipcu Smile
mirko
Gość
PostWysłany: Śro 21:55, 18 Lip 2007






Anka, myślę, że ja dobrze rozumiem. Lecz taka wielka mnie ogarnęła pustka, runęły moje plany, jestem rozgoryczony na wszystko i wszystkich.
Myślę też, że szybko się pozbieram po ranie, którą mi zadała "sekretarka".

Całe życie starałem się zrozumieć drugich i czuję, że umrę i nie zrozumiem do końca, szczególnie kobiet. Dlatego chyba najlepsze wyjście dla mnie jest takie, jakie jest: niezależność, starokawalerstwo, branie życia z przymrużeniem oka, cieszenie się z drobiazgów - wielkie rzeczy zostawiając innym.
anka
Gość
PostWysłany: Czw 20:42, 19 Lip 2007






"Sekretarka" z tego wiersza czuje się przytłoczona nie pracą jako taką, tylko niemyśleniem świata, choć myśli ją gmatwają.
Te same w tempie druku. Sekretarka ta drukuje mysli i wydaje się jej, że wszystko jest bez sensu.

Ja pisalam o tym, że boję się takich myśli, że w tym całym tempie świata nie raz pojawia się taki natłok pesymistycznych, natrętnych myśli, które powodują, że człowiek czuje się jak maszyna, o której wspomniał Iwo.

Zrozumienie kobiet chyba polega nie tyle na ich 'niezrozumieniu', co na widzeniu roznic Smile

Myśle też, że ta 'Izbuda' i w ogóle zbieranie ludzi na czas Brunonalii, szachy i pogadanki to coś, co pozwala wyrwać sie z pustki i inaczej spojrzeć świeżo na swoje sprawy.

W taki sposob najcześciej wychodziłam z pustki na studiach. Siedzieliśmy ze znajomymi na korytarzu, wychodzilismy posluchac muzyki, kumpel gral na gitarze, niektórzy palili, czasem też bywały picia, ale na to juz osobne okazje byly Wink

Pustkę się zamyka w butelce, ale nikt naprawdę nie rozumie tej osoby, która zagląda to kieliszka, póki sama nie zajrzy Smile

I taki sobie wierszyk...
na zakończenie:

„Przyczyna alkoholizmu, czyli Martini d’oro“

Pod przekątną kąta butli,
wije swoje wstęgi - on.
Diabeł rogi swe zakręcił
zwęszył Pani słabość łatwo.

“Pijże miła, smak zostanie
głowa wolna,
haustem urwiesz myśli falę.
Jak ci mówię, tak ci mówię!
Uwierz, jutro wstaniesz, nowy dzień!”

I wypiła, stało się…

Czyś szczęśliwa była wtedy,
mimo wszystko, Duszo Pani tej??
/2007/
mirko
Gość
PostWysłany: Czw 22:57, 19 Lip 2007






Kąpielisko już funkcjonuje, pluskałem się jak dzieciak, ze dwie godziny. Nic by mojej radości nie zakłóciło, gdybym się nie zakrztusił wodą - nagle wróciły wspomnienia, gdy się topiłem.

Było to w mojej młodości (dosyć dawno), pływałem wtedy na stawie w Górkach - staw był głęboki, zarośnięty zielskiem - byłem pijany. Nogi zaplątały się w zielsko, za nic ich nie mogłem wyrwać - na brzegu byli koledzy- nic tylko krzyknąć o pomoc i co?
Nie, to nie było w moim stylu - walczyłem - trciłem siły, czułem, że tonę, ale nie krzyknąłem o pomoc - to w tedy było dla mnie gorsze niż śmierć.

Skończyło się szczęśliwie, pomógł mi T.P. (już nie żyje, zapił się) i co, ktoś by pomyślał, że mu podziękowałem - eetam, dostałby w pysk, tylko byłem za słaby, a potem mi przeszło.

To jest przykład; kto zrozumie człowieka uwikłanego w alkohol?

Anka, szkolne picie można wspominać z sentymentem, z rozrzewnieniem, które nijak się ma do koszmaru picia.
anka
Gość
PostWysłany: Pią 5:31, 20 Lip 2007






Owszem, nijak się ma takie szkolne picie do koszmaru picia...

Jak Ktoś pije, to Bliscy też jakby piją z tą osobą, tzn. niosą trudy zwalczenia tego nałogu razem z tą osobą.
Oczywiście, jeśli najbliższa rodzina się nie odwróci od niej i będzie miała siły się z tym targać... Trzeba dużo wyrzeczeń...

PS: nie umiem pływać Smile do tej pory się nie nauczyłam i chyba nie nauczę. I kto dzieci będzie pływać uczył?

Tobie "mirko" i Wszystkim życzę Dobrego Słonecznego Weekendu!
mirko
Gość
PostWysłany: Sob 21:16, 21 Lip 2007






Alkohol, wiem coś na ten temat - sam miałem problemy, teraz staram się pomagać "popaprańcom". Przepraszam, że tak piszę - mnie wolno, na mnie się nie obrażają, wiedzą, że byłem jednym z największych "popaprańców".

Tak mnie określił w wojsku dowódca jednostki, gdy pełniłem zaszczytny obowiązek służby wojskowej - stałem w mundurze wyjściowym na taborecie przed frontem całej jednostki - oto ten" popapraniec", którego święta nasza ziemia, skropiona bohaterską krwią naszych ojców nie powinna nosić.

Nadmieniam, że nic tak wielkiego nie przeskrobałem; ot, 1. maja opiłem się i zamiast na pochodzie wznosić hasła, na który byłem delegowany, wznosiłem po pochodzie.
Do licha z alkoholem, to temat morze.

Chciałem tylko napisać, że z sentymentu do "anki" mogę jej udzielić kilku bezpłatnych, "nie zobowiazujących" lekcji. Myślę, że to nic niestosownego? Wszystkim miłej niedzieli.
mirko
Gość
PostWysłany: Czw 22:23, 26 Lip 2007






Nic nie muszę, robię tylko to co muszę - ale mi się życie ułożyło, nie ma co!
Czy takie życie jałowe to grzech?
Czy taka kradzież Panu Bogu dnia po dniu jest mile widziana?
Ale znowu takie życie jak króla, jak śpiewał Sinatra, nie jest marzeniem milionów, a spełnieniem niewielu?

Takie myśli mnie nurtują - myślę, że nie tylko mnie, ale też tysiące jeszcze w pełni sił "młodocianych" emerytów, rencistów. Jak te siły wykorzystać?

Będąc radnym próbowałem coś robić, ale nie udało mi się przekonać ówczesnego włodarza. Może teraz coś się ruszy - mam pomysły.
Ksiądz ogłosił w niedzielę apel: kto ma pomysł na zagospodarowanie pomieszczeń po dawniejszym LO - mam ciekawy pomysł.

Myślę też, że przy okazji powinno się ogłosić konkurs na zagospodarowanie ziemi parafialnej, znajdującej się w przepięknie ukształtowanym terenie, a stojącej ugorem. Też występowałem na sesjach kilkakrotnie z propozycją - pomysłem zagospodarowania - bez większego skutku.

Widzę również, że moje wynurzenia nijak się mają do "Izbudy", tak jak by "Ona" się nie liczyła, a przecież to ten blog jest jej poświęcony. Nie miejcie mi za złe, ja też chcę trochę się "wygadać "; skoro w domu nie mam przed kim, to jakie mam wyjście?

Mam zdjęcia na logo tego blogu tylko jest problem - nie wiem, jak to zrobić, a nie chce mi się dokształcać w tym kierunku (patrz wyżej) - może jak się trochę ochłodzi.
mirko
Gość
PostWysłany: Czw 22:32, 26 Lip 2007






Czy anka jest Anną, jeśli tak to wszystkiego Naj. Mirek
Jakub Przybylski
ZNAWCA FORUM
PostWysłany: Czw 22:48, 26 Lip 2007


Dołączył: 18 Gru 2006

Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Klimontów

Jeżeli chodzi o zdjęcia, można przysłać mi na maila.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anka
Gość
PostWysłany: Pią 8:46, 27 Lip 2007






Na początek Smile Dziękuję za Życzenia Panie Mirku.

odnośnie ALKOHOLIZMU (piszę specjalnie dużymi literami), to jak na razie nie mam z tym problemu, z tego co zrozumiałam, że niby Pan może dać mi wskazówki, jak wyjść z tego nałogu.
Może Pan nam dać wskazówki, piszac tutaj o tym, jak Panu się udało "szarpnać sobą" i skończyć z tym i w jaki sposób bliscy mieli wpływ na to?
Jest to, jak dla mnie, bardzo ważne.

Jeśli Pan nie chce, nie obrażę się, ale myślę, że takie świadectwo pomogłoby wszystkim zrozumieć lepiej ten problem.

Czytałam o tym nałogu książki, wiele artykułów, ale moim zdaniem najlepsze w tym miejscu jest zawsze "żywe świadectwo".

Pozdrawiam i życzę "przełamania" Rady swoimi pomysłami.
mirko
Gość
PostWysłany: Sob 22:58, 28 Lip 2007






Mój Boże, jakby moje wskazówki i rady pomagały definitywnie zerwać z nałogiem, byłbym klimontowskim guru, uzdrowicielem, ba apostołem, a sławą pzewyższyłbym Brunona.
Żarty żartami, ale ten problem jest zmorą spędzającą sen, zatruwającą życie rodzinom alkoholika.

Pomińmy samego alkoholika, który przeważnie płaci najwyższą cenę -życiem. Jest to jego życie, jego ucieczka przed problemami, których nie może rozwiązać inaczej, jak sięgając po alkohol. I jeżeli on sam nie zrozumie, że tylko i wyłącznie od niego zależy to, czy sięgnie po alkohol czy nie - to żadna pomoc: Mirka, rodziny, małżonka, księdza, wszystkich świętych, zda się na psu budę.
W czasie picia przez tyle lat, co życie Chrystusa nie spotkałem podobnych czy w to zachowaniu, czy mających jednakowe problemy alkoholików; dlatego co dobre dla jednego, okazuje się nieskuteczne dla drugiego.

Jestem założycielem koła AA (nie zarejestrowane), prowadziłem meetingi (pomagali mi koledzy z Opatowa), myślę, że jest to najlepszy sposób na pomoc alkoholikowi.
Niestety, po kilku spotkaniach koło praktycznie się rozpadło, przyczyna: strach przed otwarciem się przed znającymi się nawzajem alkoholikami, małomiasteczkowe zahamowania, zniechęcenie brakiem natychmiastowego sukcesu.

Jak mnie się udało? Kończyłem w W-wa kurs "Psychoterapii i Uzależnień", na którym rozłożyliśmy moje życie na czynniki pierwsze: wiele zrozumiwałem, wiele odkryliśmy wątków, które mnie pchnęły w "ramiona alkoholu", ale takiej wyraźnej przyczyny rzucenia picia nie odnależliśmy.

Na kursie było 15 osób z całej Polski, ludzi po studiach kierunkowych parających się zawodowo tym problemem. Ja myślę, że głównie przyczyniła się chwila, w której ojciec (80) lat upadł na podłogę, a ja nie miałem siły go podnieść - próbowałem, byłem po kilkadziesięciu dniach piciah bardzo słaby; przewróciłem się, leżeliśmy obaj, widział moją bezradność, moje łzy i w tedy mnie pogłaskał po głowie, jak bym był dzieckiem - to chyba zaważyło, ten moment!

To mną tak wstrząsneło, że przysięgłem sobie, iż dopóki ojciec żyje nie rusze alkoholu- liczyłem, że ojciec się niedługo 'przekręci', a on -kochany- żył jeszcze prawie 7 lat. To jemu w pewnej mierze zawdzięczam moją trzeźwość.
Ale to, co przeżyłem trzeźwiejąc i walcząc (butelka stała, a przy niej nuż sprężynowy) - nie jest tak proste opisać. Jeżeli mną 'szarpnęło', to było tylko to, nic innego: ani przysięgi, ani leżenie krzyżem w kościele, ani woda święcona z Luwr, ani śmierć matki, do której się w pewnej mierze przyczyniłem - nic!

Ale co tu się rozwodzić, zawsze i w każdej chwili służę pomocą, na ile mnie stać . Szkoda, że nie mam kursu terapeuty - muszę jeszcze nad sobą popracować, zdobyć forsę, a potem wystarczyłoby kilka lat nauki i pracy pod okiem doświadczonych terapeutów.

Jak to dobrze, że myślę długo żyć, bo inaczej by mi życia brakło.
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum SPOŁECZNOŚCIOWE FORUM DYSKUSYJNE MIESZKAŃCÓW KLIMONTOWA I GMINY Strona Główna -> Kultura w Klimontowie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 63, 64, 65  Następny
Strona 7 z 65

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Bearshare


Regulamin